"Może dlatego utarło się, że niebo jest nad nami,
a piekło pod, gdyż chcąc dojść do raju,
trzeba wznieść się ponad własne słabości,
podążając w piekielne czeluście-wystarczy staczać się w dół."
Andrzej Majewski
Stojąc pod prysznicem, próbowałam przeanalizować swoje życie, wszystkie swoje złe jak i dobre przeżycia. Dzisiaj akurat miałam melancholijny nastrój, który wymuszał na mnie dokonanie własnego rachunku sumienia, co zrobiłam dobrze, co źle, jakie decyzje podjęłam mądrze, a które wręcz przeciwnie bez przemyślenia, pod wpływem emocji. Opierając rozgrzane czoło do zimnych kafelek, zamknęłam oczy i biorąc trzy głębokie wdechy, próbowałam uspokoić galopujące serce i skołatane nerwy, które podsuwały mi jedynie do głowy myśl, która cały czas siedziała mi w myślach i nie dała o sobie zapomnieć: "Jesteś beznadziejna". Walcząc ze strumieniem napływających do oczu łez, wyłączyłam wodę i przecierając twarz drżącymi dłońmi, odsunęłam zasłonkę, po czym wychodząc z prysznica, owinęłam ciało niebieskim miękkim ręcznikiem. Przecierając drugim, mokre włosy, podeszłam do zaparowanego lustra i przecierając je, aby cokolwiek zobaczyć, ujrzałam swoje rozbiegane i przerażone spojrzenie. Przymykając na moment oczy, odgarnęłam dłonią włosy do tyłu i pozwalając opaść ręcznikom na podłogę, zaczęłam przyglądać się swojemu nagiemu ciału. Krzywiąc się na widok ilości tłuszczu znajdującego się na moim brzuchu, szybko chwyciłam za ręcznik i odwracając się do lustra tyłem, zaczęłam się w pośpiechu wycierać, aby już za moment ubrać się w luźne dresy i za dużą o kilka rozmiarów koszulkę. Nie rozczesując nawet włosów, pozwoliłam im swobodnie schnąć, a sama wyszłam z łazienki, zgaszając za sobą światło.
***
Siedząc przed laptopem u siebie w pokoju, próbowałam zignorować wesołe śmiechy, chłopaków z One Direction, którzy przyszli w odwiedziny do Luke'a, który już jutro miał wracać do rodzinnej Australii. Przewracając oczami na kolejny wybuch śmiechu, zostawiłam włączonego Messangera i odkładając komputer na bok, wstałam z łóżka, aby już po chwili stanąć przy szafie i bez żadnego dylematu, wziąć coś do ubrania, w razie gdybym jednak zdecydowała się gdzieś zaraz wyjść, aby nie dostać białej gorączki. Mój wybór ostatecznie padł na dżinsowe spodnie do kolan oraz białą koszulkę na grubsze ramiączka. Przebierając się szybko w pokoju, podeszłam jeszcze na chwilę do łazienki, aby już po chwili wyjść z niej w jednym z koków nieładków. Zadowolona, że toaleta nie zajęła mi więcej niż 10 minut, ponownie położyłam się na łóżku biorąc laptopa na kolana. Marszcząc brwi ze zdezorientowania, otworzyłam okienko, które oznaczało, że dostałam nową wiadomość. Widząc imię i nazwisko swojego ciotecznego brata, który pomimo tego, że mieszkał w Polsce na przeciwko mnie, nie odzywał się za bardzo do mnie, albo ja do niego, zdziwiłam się jeszcze bardziej. Klikając niepewnie na wiadomość, otworzyłam szeroko oczy widząc, proste powitanie: "Hej co u ciebie". Wzruszając ramionami, odpisałam proste słowa: Nic ciekawego. I minimalizując okienko czatu, zaczęłam ponownie oglądać jakieś pseudo śmieszne filmiki na Youtubie, Słysząc jednak dźwięk nowej wiadomości, przewróciłam zirytowana oczami i przechodząc na zakładkę z facebookiem, zaczęłam czytać wiadomość od kuzyna, czując coraz większe przerażenie i obrzydzenie jednocześnie, które bardzo powoli zamieniały się w gniew i złość: "Pamiętasz wakacje, kiedy bawiliśmy się razem? Kiedy z przyjemnością bawiliśmy się w podchody, berki i inne tego typu? Pamiętasz dzień w komórce? Bo ja go nigdy nie zapomniałem.". Czytając po raz kolejny tą samą odpowiedź niewiele myśląc, zaczęłam odpisywać, a kiedy tylko wiadomość została wysłana zamknęłam facebooka i laptopa: " Czy pamiętam? Nie. Ponieważ to nie było nic wartego zapamiętania, to była zabawa starszych dzieci, które wyśmiewały małolatę, która latała za nimi jak wierny piesek. I co bawiłeś się świetnie, kiedy podsuwałeś mi pod nos alkohol i papierosy, chociaż miałam tylko 8 lat? Pewnie tak, zwłaszcza kiedy próbowałeś wymusić na mnie coś, czego nigdy nie dostałeś, a wspominając to, uświadamia mnie tylko, że jesteś popieprzonym kretynem."
Czując się jak pijana, od niemiłych wspomnień, chwyciłam w rękę telefon i odbijając się delikatnie od ścian zbiegłam po schodach i nie zauważając nawet zdziwionych na mój widok chłopców, dopadłam do półki z butami i pospiesznie zakładając byle jakie obuwie na nogi, wybiegłam z domu, ignorując nawoływania męskich głosów za mną. W tym momencie byłam jak głucha, ślepa i niema, wspomnienia wychodzące na powierzchnię coraz bardziej, przygniatały mnie do podłoża z którego bardzo trudno wstać. Dobiegając do swojej samotni, siadłam na betonowej powierzchni postu i przewieszając nogi, przez kraty w barierkach, oparłam swoje czoło o metal. Czując jak powoli duszę się niewylanymi łzami, pozwoliłam sobie na wypuszczenie z głębi siebie cichego szlochu, który przemienił się w tępą rozpacz.
-Dlaczego nie chcesz tego zrobić? - zapytał wysoki chłopczyk, patrząc na niską dziewczynkę z góry - Będzie zabawnie - uśmiechając się szeroko, spojrzał prosto w jej brązowe oczy, tak podobne do niego, ale całkiem inne.
- Boję się - wymamrotała 8-latka, bawiąc się nerwowo jednym z długich warkoczy, które przewisały jej przez chude ramiona.
- Nie ma czego - obejmując ją ramieniem, chłopiec poprowadził ją do piwnicy, gdzie już siedziała reszta dzieciaków z osiedla, które razem z nimi spędzały wesoło wakacje.
- A jak mama się dowie?- wymamrotała nadal niepewna co do pomysłu, którym przed momentem podzielił się z nią jej brat cioteczny.
- Ciocia się na pewno nie dowie - puszczając jej oczko, wprowadził ją pewnie do pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi, posadził ją na jednym z krzesełek, które zostały tu dość niedawno przyniesione.
- To co zaczynamy? - zapytał się rudowłosy chłopiec o intensywnie niebieskich oczach.
- Jasne - przytaknął ciemnowłosy chłopak, po czym wyjmując z jednej z szafek butelkę oraz kieliszki, zaczął rozlewać do nich biały płyn.
- Co to? - zapytała dziewczynka, obserwując uważnie, płyn w szkle.
- Woda - przewracając oczami, jej brat cioteczny wcisnął w jej rękę jeden z kieliszków i przymuszając do wypicia, czekał na jej reakcje. Dziewczynka niepewnie wychyliła duszkiem zawartość kieliszka i rozszerzając maksymalnie swoje brązowe oczy, zaczęła cicho piszczeć z powodu bólu, który odczuwała w przełyku.
- To nie była woda - powiedziała z wyrzutem, a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Przestań ryczeć bachorze i jak ci się to nie podoba to wyjdź, ale wiedz, że już nigdy nie będziesz mogła tu wrócić - zagroził jej brat cioteczny, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów, z której już po chwili każdy dzierżył w dłoni własnego. Patrząc niepewnie na to wszystko, dziewczynka przełknęła głośno ślinę i pozwalając ponownie się zmanipulować, jak zaczarowana podniosła dłoń do góry z papierosem w dłoni i zaciągając się nim delikatnie wyrzuciła go przed siebie, czując palący dym w płucach. Nie powstrzymując już dłużej łez znajdujących się w jej oczach, wybiegła z pomieszczenia, słysząc za sobą coraz głośniejsze śmiechy, które towarzyszyły jej już do końca lata, kiedy to nie miała się z kim bawić z powodu swojego tchórzostwa.
Czując słone łzy na policzkach, jęknęłam żałośnie i nie w pełni świadoma swoich czynów, bardzo powoli chwyciłam w rękę swój telefon. Otwierając sprawnie etui wyciągnęłam żyletkę i odkładając smartfona na bok, bardzo powoli przybliżyłam metal do swojego ciała i zamykając na moment oczy z pewnością, przecięłam skórę na nadgarstku, powodując tym samym, że mała ścieżka krwi poleciała bokiem ręki, nadając wszystkiemu groteskowego wyglądu. Przygryzając wargę do krwi, ponownie przyłożyłam żyletkę do skóry i cięłam raz za razem, powodując coraz większe pieczenie i krwawienie małych ranek, które odznaczały się czerwienią na tle białej skóry,
- Dlaczego to robisz? - słysząc cichy szept obok, siebie, przerażona otworzyłam szeroko oczy i wyrzucając niechcący żyletkę w dół, niepewnie spojrzałam na chłopaka, który ze łzami w oczach patrzył na mój nadgarstek.
- A czy to ma jakieś znaczenie - wyszeptałam zmęczona, zamykając oczy - Bo dla mnie nic już nie ma sensu.
- Ale dlaczego to robisz? - ponowił swoje pytanie, patrząc na mnie z determinacją w oczach.
- Ponieważ - zaczęłam, ale przekręciłam szybko głową i spojrzałam ponownie w jego niebieskie oczy - Nie zawsze musi być powód - wymamrotałam, odwracając od niego wzrok.
- I tak się dowiem i ci pomogę - słysząc jego cichy głos przy uchu i mocne ramiona, oplatające moje drżące ciało, wybuchnęłam niepohamowanym płaczem - Csii księżniczko, pomogę ci - dodał chłopak, głaszcząc mnie delikatnie po głowie. A co najgorsza, wierzyłam mu...
No to pytanie do was Miśki ;) Kto jest chłopakiem z ostatniej sceny, kiedy to ktoś pociesza główną bohaterkę? Czekam na wasze propozycje ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz