"Człowiek nie zastanawia się i nie dostrzega niczego,
póki szczęście mu dopisuje.
I słusznie."
Kurt Vonnegut
Podróż to ekscytacja, wyjazd w nieznane, które zaskakuje nas na każdym kroku. Nowi ludzie, nowe miejsca, nowe rzeczy do poznania. Niestety podróż to także rozstanie, ból podczas pożegnań, a także świadomość, że nie wiadomo kiedy zawitasz z powrotem w rodzinnym domu. Ja pomimo, że mam niewiele lat poczułam i jedno i drugie. Zaznałam smaku podekscytowania z powodu wyjazdu na wymarzone studia, ale dosięgnęłam również czarnego dna rozpaczy, kiedy wsiadając do samolotu, pozostawiałam kawałek swojego serca w Polsce, gdzie pozostała moja ukochana rodzina. To uczucie wysysało we mnie wszystko i jedyne czego pragnęłam to powrót do szarej polskiej rzeczywistości, ale mając w głowie słowa mojej mamy: " Walcz o marzenia, nie poddawaj się. Jeżeli za nami zatęsknisz wystarczy zamknąć oczy i o nas pomyśleć, ponieważ my zawsze będziemy w twoim sercu", czułam się, że dam radę, Zwyciężę walkę z samą sobą dla mojej mamy, dla rodziny, która we mnie wierzy....
***
- Nie dam rady - wymamrotałam zrozpaczona, kładąc się całym ciałem na stoliku w kawiarence, która była niedaleko uniwersytetu.
- Przepraszam stało się coś? - słysząc delikatny, melodyjny głos nad sobą, bardzo powoli usiadła i patrząc prosto w zielone oczy, dość niskiej blondynki, która mnie zaczepiła wybuchnęłam jeszcze mocniejszym płaczem.
- Przepraszam - wymamrotałam, wycierając nos chusteczką, próbując tym samym chociaż trochę się opanować.
- Każdy czasami musi się wypłakać - powiedziała łagodnie, siadając przy moim stoliku wraz z małym chłopcem, który miał spojrzenie takie samo jak dziewczyna, która delikatnie gładziła mnie po ręce, w celu dodania mi otuchy.
- Mi się po prostu życie wali - wymamrotałam, przygryzając nerwowo wargę do krwi.
- Opowiadaj co się stało - powiedziała twardo, rozsiadając się wygodniej na krześle.
- Przyjechałam na studia z dość daleka - powiedziałam niepewnie, odchrząkując, aby pozbyć się chrypy, która opanowała moje gardło - Uczelnia zapewniła mi lokum u miłej starszej pani, gdzie przyszykowany był pokój do mojego użytku. Przez pół roku wszystko było okej, ta pani była zadowolona ze mnie, ponieważ nie imprezowałam jak inni studenci, chłopaka też nie miałam, a dwójka przyjaciół poznana na studiach za często mnie nie odwiedzała - przełykając głośno ślinę, znów poczułam, że moje oczy wypełniają się łzami - Aż nagle dzisiaj ta pani oznajmiła mi, że mam tydzień na znalezienie nowego mieszkania, ponieważ przyjeżdża jej ukochana wnuczka i musi mieć gdzie mieszkać. Przyjeżdża jej rodzina więc mnie wyrzuciła na bruk - łzy ponownie popłynęły po moich policzkach - A ja nie wiem co robić, z uczelni dostaję małą kwotę która starcza jedynie na opłacenie pokoju i jedzenie, pracowałam dorywczo, ale niestety szukali kogoś a stałe i mi wyrzucili, więc od dzisiaj nie to, że jestem bezdomna to jeszcze spłukana, a na dodatek pełnoletność dopiero osiągnę we wrześniu. - załamując ręce, załkałam cicho.
- Nie ma co się załamywać - powiedziała nagle dziewczyna, patrząc na mnie nie ze współczuciem, ale z troską - Z tego co mi wiadomo mam wolny pokój, dużo nie biorę, jedzenie masz wpisane w wynajem, a mi pomoc przy małym się przyda. Więc jak? Zainteresowana? - uśmiechając się szeroko, wystawiła dłoń w moim kierunku.
- Ale jesteś pewna? - zapytałam niemrawo, przetrawiając wszystkie słowa dziewczyny.
- Na sto procent - powiedziała, a na jej twarz pojawił się piękny, szeroki uśmiech.
- A więc jestem zainteresowana - powiedziałam niepewnie, ściskając delikatną dłoń dziewczyny.
- No to chodź od razu pojedziemy do tej pani zabrać twoje rzeczy i wprowadzasz się do mnie - powoli wstała od stolika, biorąc chłopczyka na ręce - A tak w ogóle ja nazywam się Isabelle, a to jest Theo.
- Miło mi Louise - wymamrotałam, a na moich ustach zamajaczył delikatny uśmiech.
Na tym świecie jednak jeszcze istnieją Anioły, które pomagają zagubionym osobom. Mój Anioł ma 157 cm, długie, falowane blond włosy i najszczersze jakie dotąd widziałam zielone oczy. To dzięki tej osobie nie załamałam się i wciąż tu jestem. Ponieważ pomoc drugiej osoby wiele znaczy w życiu człowieka.
***
- To twój pokój, zostawię cię teraz samą abyś się rozgościła, a za godzinkę zapraszam do jadalni na obiad - uśmiechając się szeroko, Isabelle, położyła walizkę którą trzymała w ręce, przy ścianie i zostawiając mnie samą, pozwoliła mi oswoić się z całą sytuacją. Nadal będąc w szoku zaczęłam rozglądać się dookoła. Ciemno szare ściany, w prawym kącie pokoju stało podwójne łóżko, na którym leżała szaro-czarna pościel. Nad łóżkiem porozwieszane były lampki choinkowe, które oświetlały cytat "Tell me how to feel like we did. When we were young", Nad łóżkiem znajdowały się także zdjęcia, przedstawiające krajobrazy. Naprzeciwko łóżka stało czarne biurko, na którego blacie leżała lampka. W lewym rogu pokoju zaś stała szafa oraz komoda, na tej samej ścianie również znajdowało się okno z leżanką, gdzie poukładane było kilkanaście poduszek.
- Marzenia się spełniają - wymamrotałam pod nosem, kładąc się delikatnie na łóżku - Dobrzy ludzie również istnieją na tym świecie.
***
Podróż to zmiana miejsca, ekscytująca wycieczka w nieznane. Raz wszystko przebiega bez problemów innym razem pojawiają się komplikacje. Kiedy radość zamienia się w smutek i już pragniemy się poddać, znajdą się tacy ludzie, którzy nam pomogą. Takie nasze osobiste Anioły, które stoją na straży. Dla jednych są to bliscy, dla innych całkowicie obce osoby, które w zaledwie parę sekund zamieniają się w kogoś bardzo ważnego, kogoś kto ratuje nam życie i spełnia nasze marzenia, wręcz nieświadome, tego co zrobiły dla nas. Każda podróż kiedyś się kończy i kiedyś się zaczyna. Dla mnie jedna się skończyła, była to podróż w nieznane z pewnymi trudnościami napotkanymi po drodze. Jedna się skończyła, ale druga się rozpoczęła, ponieważ od dzisiaj zaczynam nowe życie u boki młodej mamy i jej synka. Kto wie, może to oni zostaną moją angielską rodziną, namiastką tej co pozostawiłam w Polsce. Nie mam pojęcia, wszystko czas pokaże.
Zdjęcie pokoju Louise